Odwiedziłem leżący w Barnes nad Tamizą słynny rezerwat i ośrodek proekologiczny London Wetland Center (Londyńskie Centrum Mokradeł) powstały w miejscu wiktoriańskich stawów hodowlanych. Okolica ta ma wiele podobieństw z Falentami. Barnes, podobnie jak Falenty, leży kilkanaście kilometrów od centrum miasta, co w Londynie znaczy, że otoczone jest miastem. Znajduje się tam też rozległy rezerwat ornitologiczny w dolinie rzeki, znacznie większej niż Raszynka – Tamizy. Podobnie jak u nas, tam też stawy rybne powstały w naturalnym środowisku doliny rzecznej, tam w czasach wiktoriańskich, czyli w połowie XIX w. Karpie hodowano aż po lata 80. XX w. gdy ten cenny teren upatrzyli sobie deweloperzy. Jednak i tam władze gminy nie zgodziły się na zabudowę, ale  rozległe stawy hodowlane z otuliną wydzierżawiły najlepszemu podmiotowi dla ich ochrony –  charytatywnemu Funduszowi Dzikiego Ptactwa i Mokradeł (Wildfowl & Wetlands Trust, WWT). Najstarszej instytucji ochrony środowiska w Wielkiej Brytanii (1).

WWT podjał się trudnego zadania ochrony cennego terenu żerowania i gniazdowania ptaków wodnych, miejsca opoczynku ptaków wędrownych, ale także renaturalizacji tego fragmentu doliny rzecznej, do stanu jaki był przed utworzeniem gospodarstwa rybnego w połowie XIX w. Dziś, w czwartej dekadzie realizacji Wielkiego Projektu, widać już osiągnięcia – powrót do stanu bliskiego naturalnej morfologii terenu (foto), bowiem nigdy naturalne zbiorniki wodne nie mają regularnych geometrycznych, prostoliniowych kształtów! Otworzone zostały siedliska bagienne, wciąż dosadzane są nowe gatunki roślin by uzyskać dawną bioróżnorodność. I nie jest to proces łatwy. Opiekunowie rezerwatu dbają o odpowiednie warunki dla ptaków wodnych i wędrujących – odpowiednią powierzchnię tafli wody, a brzegi porośniete”właściwymi” dla ptaków roślinami.

Poważnym wyzwaniem dla ekologów – administratorów Rezerwatu był duży ruch turystyczny oraz kłusownictwo. Groble były od zawsze tradycyjnym miejscem spacerów lokalnych mieszkańców, a łąki miejscem na biwak. Niestety wraz z zabudową okolic i rozwojem komunikacji liczba odwiedzających zaczęła być szkodliwa dla ptaków i roślin. Zauważono też, że ogrodzenia i tablice z zakazami nie są skuteczne. Paradoksalnie, zachęcają nawet niewyrobionego przybysza by przekroczyć płot i zobaczyć „co też cennego oni tak odgradzają”. 

Aby rozwiązać  problem wszędobylskich turystów, zastosowano metodę naukową. Przeprowadzono badania wśród odwiedzających rezerwaty, parki narodowe etc. zadając pytania o motywacje ich odwiedzin i potrzeby, jakie chcą przy tej okazji realizować – co chcą tam robić?

Okazało się, że zdecydowanej wiekszości mieszkańców i turystów wyprawa na „zieloną trawkę” kojarzy się ze zjedzeniem lunchu, kiełbaską  z grilla i napojem typu piwo lub herbata. Duża grupa kieruje się chęcią pokazania dzieciom przyrody – zwierząt, roślin, siedlisk, chętnie też by się czegoś o ich życiu dowiedzieli oraz kupili tak rośliny, jak i książki, zabawki, pamiątki. Kolejna grupa, już nie tak liczna to pasjonaci ptaków, ekologii, zainteresowani obserwacjami przyrody, fotografią przyrodniczą, promocją ochrony przyrody. To bardzo ważna i dobrze sytuowana grupa! Kolejną – najmniejszą grupą ale kluczową dla Projektu – są sami naukowcy prowadzący badania, ekolodzy prowadzący rezerwat oraz mieszkańcy osiedli sąsiadujących z Rezerwatem. Sąsiedzi – tak mieszkańcy jak i przedsiębiorcy –  należą do najaktywniejszych przyjaciół i obrońców  Rezerwatu, na szczędzą grosza w kwestach a także swojej pracy społecznej. Znają wartość sąsiadowania z cenną przyrodą, i utrzymania bezpieczeństwa środowiska, w którym żyją na codzień. 

W oparciu o wyniki tych badań zorganizowano Rezerwat i Centrum Mokradeł w Barnes nad Tamizą. Postanowiono, że każdy przybywający powinien znaleźć w Rezerwacie to, co jest mu potrzebne i zatrzymać się tam gdzie chcą administratorzy, tak by jak najmniej niszczyć siedliska. Wyznaczono więc koncentryczne strefy przeznaczone dla poszczególnych grup turystów i mieszkańców. Im dalej w kierunku najcenniejszych siedlisk i akwenów tym mniej wizytujących. Im bliżej parkingu tym więcej atrakcji dla zwykłych grup turystów, dzieci z rodzicami (zobacz foto poniżej).

Jest więc funkcjonalny parking, miejsca do biwakowania, rozpalenia grilla (w określonych terminach i warunkach atmosferycznych), jest dobrze zaopatrzona restauracja plenerowa oraz sklep z zabawkami (tylko zwierzątka i ekologia) oraz księgarnia z  książkami o przyrodzie – dla dużych i małych. Dalej przechodzimy do strefy na kształt mini-zoo z ptakami, zaaranżowanymi siedliskami – widokami, planszami informacyjnymi np. o zamieszkujących gatunkach, terminach dokarmiania ptaków etc. Wielkie wrażenie robią drewniane pomosty nad brzegiem stawów, nad gniazdami ptaków w szuwarach oraz mini-pawilony edukacyjne z serii „wszystko, co powinienieś wiedzieć o wodzie w twoim otoczeniu” wprowadzające widza np. w świat miejskiej kanalizacji. 

Im bliżej najcenniejszej „strefy zero” – ścisłego rezerwatu, tym mniej zwykłych odwiedzających, a tym więcej pasjonatów – znanych też z Falent – eko-fotografów,  ornitologów amatorów, arstystów, naukowców. Aby ich też zatrzymać gdzie trzeba, zbudowano dla nich urocze „czatownie” wyglądające jak domki hobbitów, świetnie wyposażone w atlasy jak i sprzęt pomocniczy dla fotografów. I ten system działa! Nawet w listopadzie, gdy miałem okazję odwiedzić Barnes, co widać na fotografiach. 

W trakcie spotkania członkowie WWT oprowadzili mnie po wszystkich zakamarkach Centrum i przedstawili swoje osiągniecia i wyzwania z którymi wciąż się mierzą. Okazało się, że kilkoro z nich zna polskie najcenniejsze tereny bagienne – dolinę Biebrzy. Wyrazili duże zainteresownanie Rezerwatem w Falentach i naszą walką o jego zachowanie, w warunkach silnej antropopresji. Doradzali, aby wprowadzić podobne zasady i strukturę otuliny jaka się u nich sprawdza. Zwrócili uwagę na konieczność edukacji ekologicznej. Podkreślali, że wielkie miasto może też być wielką szansą dla Rezerwatu i przyrody, gdyż zapewnia dużą liczbę osób chcących dowiedzieć się jak i wesprzeć ochronę środowiska, choćby kupując bilet lub wypełniając deklarację systematycznego wsparcia.  Rozmowy zakończyliśmy planami współpracy oraz refleksją – byśmy chronili to co już żyje w Rezerwacie, te siedliska, które się rozwijają. Byśmy nie niszczyli ich, gdyż wycina się, karczuje bardzo łatwo i szybko –  środowisko jest wobec człowieka bezbronne. Wierzcie nam, że siedliska odtwarza się bardzo trudno, długo i bardzo kosztownie. Chrońcie za wszelką cenę tę dziką przyrodę, którą macie„. 

I te słowa dźwięczą mi w głowie wciąż, na przekór instytutowym piłom w Rezerwacie. Ignorantia nocet

Jest to fragment  większej całości referatu dr Wojciech Rogowskiego wygłoszonego na VI. Raszyńskiej Debacie Urbanistycznej 10 listopada 2023 r. 


(1) Fundusz Dzikiego Ptactwa i Mokradeł (Wildfowl & Wetlands Trust, WWT założył w 1946 r. sir Peter Scott, syn słynnego polarnika kapitana Roberta Scotta, który przegrał z R.Amundsenem wyścig do bieguna południowego i zmarł w okowach lodów Antarktydy (1912). Przed śmiercią w liście do żony zostawił słynną wskazówkę: Jeśli możesz, zainteresuj chłopca historią naturalną; to lepsze niż sport(„make the boy interested in natural history if you can; it is better than games„). Matka wypełniła wolę męża i Peter Scott stał się światowym pionierem nowoczesnej ochrony przyrody. Walczył o zachowanie cennych siedlisk Anglii i Walii. Założył sieć rezerwatów przyrody. Był autorem pierwszej audycji przyrodniczej BBC, w której debiutował… David Attenborough. Najbardziej znanymi dziś jego dziełami są słynna i wpływowa organizacja WWF (World Wide Fund for Nature – Światowy Fundusz na rzecz Przyrody) oraz Czerwona Księga Gatunków Zagrożonych (od 1963 r.), w której w roku 2019 znalazło się ponad 105 tysięcy gatunków zwierząt. 

dr Wojciech Rogowski, SKOF 

fot. W. Rogowski

 

Degradacja przestrzenna gminy – Beata Sulima-Markowska (kliknij)